Obserwatorzy

Podkarpackie Hospicjum dla Dzieci z siedzibą w Rzeszowie - pomóż nam pomagać chorym Dzieciom

Żyj Uważnie-Ważne Jak Żyjesz !!!

26.03.2012

W wypadku straciła męża, a jej dziecko jest ciężko chore. Pomóżmy uratować oczy Julka!

Źródło: http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=%2F20120323%2FPOWIAT0104%2F120329535


"Od trzeciego miesiąca życia choruje na siatkówczaka, nowotwór złośliwy siatkówki oczu, ma postać obuoczną. Niestety długotrwała leczenie chemioterapeutyczne nie przyniosło skutków i co miesiąc trzeba walczyć z nawrotami. – Julek już nie widzi na jedno oko, a jedynym ratunkiem na ocalenie drugiego jest leczenie w Londynie – mówi Judyta.

– Kosztuje 150 tysięcy złotych. To dla mnie niewyobrażalna kwota, sama nigdy jej nie zdobędę.
Wcześniej mąż bardzo mi pomagał w opiece nad chorym synkiem, zawoził mnie na każdą chemię do Warszawy, teraz bardzo brakuje mi jego wsparcia. Chemioterapia trwała 5, 6 dni, często miał powikłania, ale słowa otuchy ze strony męża, że wszystko będzie dobrze dodawały mi skrzydeł. Teraz, załamana po jego śmierci bardzo się martwię o oczy mojego synka. Zauważyłam, że z jego wzrokiem jest coś nie tak, gdy skończył trzy miesiące. Urodził się całkiem zdrowy, dostał 8 punktów na 10 w skali Agpar. Potem spoglądając w jego źrenice czułam się tak jakbym zaglądała w głąb niego, dawały takie dziwny poblask. Zaniepokojona poszłam do okulisty. Doktor Adam Rybowski od razu zdiagnozował, że to może być siatkówczak i natychmiast dał mi skierowanie do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy. Tam potwierdzono diagnozę, zalecano chemioterapię. Ale po kilku pierwszych, okazało się, że chemia nie przynosi dobrych rezultatów. Zmieniono leczenie na zabiegi krioterapii i termoterapii, ale też nie powstrzymały choroby, a teraz jedynym wyjściem dla synka jest leczenie za granicą, podanie mu przez tętnicę udową odpowiedniego leku, który może ją zahamować i zlikwidować nowotwór. Gdy to się nie uda może dojść do przerzutów do mózgu. Mały w tym stanie zdrowia nie może iść ani do przedszkola, ani do żłobka, bo nie był szczepiony ze względu na chemioterapię.
- To co się stało to dla nas bardzo bolesne przeżycia – dopowiadają dziadek Włodzimierz i babcia Grażyna. – Ale trzeba to przetrwać i żyć dalej. Cały czas powtarzamy córce, żeby się nie poddawała, nie załamywała, że z pomocą dobrych ludzi poradzi sobie, uzbiera środki na leczenie i jeszcze dla niej zaświeci słońce."

Wszystkich którzy mogliby pomóc w uzbieraniu środków na leczenie Julka prosimy o wpłacanie nawet drobnych kwot na numer konta
84 1140 2004 0000 3002 6250 7623, Judyta Piórczyk, MBank.
Wszystkich ludzi dobrego serca prosimy o odpis 1 proc. podatku na leczenie chłopca, w rozliczeniu należy wpisać
Fundacja Pomóżmy Marzeniom,
KRS 0000255194
 " Na leczenie Juliana Piórczyka”.

Rodzina będzie wdzięczna za każdy pomysł, który przybliży ją do zdobycia potrzebnej kwoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz